Jako młody chłopak odnosił sukcesy w Krakowie. Teraz chce pomóc GieKSie w walce o najwyższe cele. Poznajcie lepiej Dominika Kościelniaka.
Piłkarz spod Zakopanego
Pochodzę spod Zakopanego i swoje pierwsze treningi odbyłem w drużynie Orawy Jabłonka. Chodziłem wtedy do 4. klasy podstawówki. Wyróżniałem się na tle swoich kolegów, ale do Wisły Kraków dostałem się dzięki… biegom przełajowym. Dobrze sobie radziłem i chcieli mnie z tego powodu wysłać do szkoły sportowej, ale ja powiedziałem, że biegać na pewno nie będę. Dostałem numer do trenera ze szkoły sportowej. Pojechałem na testy piłkarskie, które przeszedłem pozytywnie i w ten sposób znalazłem się w Wiśle Kraków.
Zwycięski okres juniora
Nikt nie jeździł do Jabłonki oglądać młodych zawodników. Sam musiałem wykazać się inicjatywą. Dopiero w pierwszej klasie gimnazjum przeszedłem pierwszy w miarę profesjonalny trening. W Wiśle spędziłem siedem lat i zdobyłem w tym czasie Mistrzostwo Małopolski, gdy w finale wygraliśmy 10:1 z Cracovią. Wygrałem także rozgrywki Centralnej Ligi Juniorów. Natomiast za trenera Franciszka Smudy miałem krótki epizod z pierwszą drużyną, ale nie było wielkich szans na debiut. Spędziłem też trochę czasu w Młodej Ekstraklasie, ale często było tak, że my trenowaliśmy, a grali zawodnicy schodzący z pierwszej drużyny. Dużo się można było jednak od nich nauczyć.
Trudne chwile w seniorskiej piłce
W końcu trafiłem na wypożyczenie do Chrobrego Głogów. W Głogowie przez 2,5 roku grałem praktycznie wszystko jako młodzieżowiec. Bywały mecze lepsze i gorsze. Miałem propozycję z Chrobrego, by zostać dłużej, ale potrzebowałem zmiany, dlatego podpisałem z MKS-em Kluczbork. Niestety to była błędna decyzja, bo straciłem dużo czasu. Drużyna walczyła o utrzymanie, a ja chciałem grać dalej w 1 lidze. Po sezonie zacząłem szukać nowego klubu. To był trudny moment, bo gdy drużyna spada to spada także zainteresowanie zawodnikami, więc przez dwa miesiące cierpliwie czekałem. W końcu wróciłem na pół roku do Kluczborka. Nie byłem jednak zadowolony z tego, co działo się w klubie, dlatego odszedłem do Elany Toruń.
Idol z Brazylii
Dorastając dużo oglądałem Ronaldo, ale Nazario De Lima. Zawsze imponowało mi to, z jaką łatwością strzela bramki i bardzo chętnie zabrałbym od niego umiejętność wykończenia akcji i włożył do swojej gry Potem jednak pojawił się Messi i to jemu przypatrywałem się najbardziej. Prawdziwy czarodziej z piłką przy nodze. Ja sam lubię grę kombinacyjną, lubię dużo dryblować.
Przenosiny do Katowic
Trener Rafał Górak zadzwonił i przedstawił mi swoją wizję. Wiem, że trener lubi przycisnąć swoich zawodników na treningach. Nigdy nie jest łatwo i przyjemnie, ale mi to odpowiada. Nie zastanawiałem się długo, gdy zaproponowano mi możliwość gry w GKS-ie. Poza tym zawsze śledziłem losy GieKSy obserwując polskie ligi. To klub o określonej marce i chcę godnie reprezentować jego barwy.
Nowa przestrzeń
Nigdy wcześniej nie miałem okazji poznać Katowic. Ostatnie tygodnie spędziłem na treningach, więc przyjdzie jeszcze czas na zwiedzanie. Widać, że zebrała się tutaj drużyna, w której każdy chce pokazać pełnię swoich możliwości. Jestem bardzo zadowolony z tego, co tutaj zastałem. Wszystko odbywa się na naprawdę profesjonalnym poziomie. Jesteśmy tutaj, by wygrywać i na tym będziemy się skupiać w tym sezonie.